sobota, 21 grudnia 2013

ROZDZIAŁ IV

Ukłoń się
Ponieważ grałaś ze swoim sercem
I nie spiesz się
Pracując nad resztą
Greg Laswell~ Take a bow (tłum.)

Małgosi strasznie się nudzi. Jak zawsze, gdy mama weźmie zbyt dużo zleceń. Gosia ma 3 latka i nie jest twoją prawdziwą siostrą. Nie mówisz tak o niej. Ma innego ojca. Zupełnie innego niż ten twój. Może dlatego ją odrzucasz mimo, że kochasz i chciałabyś chronić. Jej ojciec jest aniołem, naprawdę. Nawet na imię mu Gabriel. I wyjechał do Niemiec tydzień temu, by wrócić już jutro. Gosia turla się po dywanie oglądając beznadziejnie chorą kreskówkę, chrupiąc ciasteczka z czekoladą, a okruszki wgniatając swoim ciężarem w dywan. Gdy psychodeliczna kreskówka zmierza ku końcowi, a trzy oczojebne, brzydkie karaluchy znów dają radę wykiwać karykaturę kota, Małgosia podnosi się z dywanu i zaczyna skakać po pokoju, przy okazji śpiewając kreskówkową piosenkę, której słowa zniekształca (ponieważ jest po angielsku). Zauważasz jak czekoladowe elementy ciasteczek wsiąkają w dywan pod jej bucikami. 
- Pięknie – mruczysz i łapiesz ją wpół. Zaczyna wrzeszczeć na cały regulator i trudno Ci powiedzieć czy to z radości czy z niezadowolenia, ale po chwili łapiesz, że to gra, zwyczajna zabawa, w której bronią jest krzyk. Również zaczynasz krzyczeć. To pomaga się wyładować, ostudzić zapał, ugasić emocje i... znaleźć kontakt z Małą. Przez dwa zupełnie różne krzyki przebija się również trzeci, wzbogacony stłumionym hukiem. To sąsiad z dołu tłucze w swój sufit a waszą podłogę kijem od szczotki. 
Domofon. Krótkie, stanowcze ‘to ja’. Otwierasz drzwi. Po chwili pojawia się Milena. Nie widziałaś jej od miesięcy. Mieszkając w USA nie mogła sobie pozwolić na zbyt częste odwiedziny, to fakt.
- Jak ty wyglądasz! – okrzyk ten niesie się wśród skromnych czterech ścian twojego ‘rodzinnego’ mieszkanka. Gosia wypełza na korytarz, łypiąc na intruza, który śmiał się drzeć w jej własnym domu. Żadna w sumie nowość. A jak wyglądasz? Jakbyś głodowała przez miesiąc zamknięta w lochach. To samo mówią oczy Mileny. Rzuca ci się na szyję, ściska, zagaduje i parska śmiechem. Stoisz jak posąg. Ręce zwisają ci swobodnie, nie potrafisz wykonać żadnego ruchu. Uśmiechasz się mimowolnie, ale uśmiech nie sięga oczu. Proponujesz herbatę albo kawę. Milena zapoznaje się z Gosią. Siadasz na dywanie niedaleko nich. Patrzysz jak układają domek z drewnianych kostek, które mają wyryte literki na ściankach.
Wciągnięta w wir rozmowy wyłapujesz zaniepokojone spojrzenia Mileny, które ta rzuca w twoją stronę od czasu do czasu. Boi się, jak zareagujesz na jego imię. Długo wracałaś do normalności po przeprowadzce. Tak naprawdę nikt nie zdołał pojąć ciężaru, jakim świat Cię obarczył. Nikt też nie rozumiał twojego szaleństwa, twoich problemów z psychiką, tego, że nie spałaś całymi nocami, ponieważ gdy zamknęłaś oczy choć na chwilę, wracało wszystko, przed czym usiłowałaś się bronić. Wspomnienia. I dały Ci spokój teraz, w czwarty miesiąc od ucieczki. Bo teraz tylko tak potrafisz liczyć czas. Skrzywdził Cię. Złamał. Doprowadził na skraj obłąkania. A ty postąpiłaś z nim jak z każdym, kto kiedykolwiek spróbował Cię zranić.
- Jak z twoim zdrowiem? – pyta Milena, gdy wkładasz całe serce w ułożenie pościeli na materacu, nadmuchanym wspólnymi siłami, chociaż bardzo trzęsą Ci się ręce.
- Nie wiem – odpowiadasz, podnosząc zlękniony wzrok i kierując go w stronę okna – Czuję się lepiej. Myślę, że niedługo wszystko będzie dobrze.
- Grzesiek...
- Wiem. Dzwonił do mnie, ale nie odbierałam. Wiem, że często bywa u Anieli. Wiem, że się martwi. Nie tylko o mnie, ale przede wszystkim...
- Powiedz mi, co tam się stało... Jeśli możesz – patrzysz na nią nieprzytomnie z zamiarem opowiedzenia historii, która tak Cię zniszczyła, ale nagle wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Robi Ci się słabo, słaniając się na nogach pędzisz do łazienki. Słyszysz krzyki z przedpokoju. To nerwy. Wiesz, że nerwy. Ale poddajesz im się, tak jak poddawałaś się zawsze.


Ten pokój nie będzie otwarty, gdy wrócą Twoi bracia lub siostry
Więc weź swoją kurtkę i rusz się, mam nadzieję że znalazłeś swoich przyjaciół
Czas zamykać
Każdy nowy początek powstaje z jakiegoś zakończenia 
Semisonic~Closing Time (tłum.)

Chciałabyś zmienić swoje życie. Nie wiesz tylko, w jaki sposób. Tkwisz zamknięta w czterech ścianach, bojąc się cierpienia czyhającego na zewnątrz. Desperacko pragniesz wolności, ale wolność Cię obezwładnia. Żyjesz, bo boisz się śmierci. Bo nie chcesz zawieść tych, którzy poświęcili swój czas na doprowadzenie cię do stanu jako takiej używalności. 
Milena zostaje we Wrocławiu przez trzy kolejne dni. Nie porusza drażliwego tematu, zaczyna rozumieć jak bardzo zniszczona jesteś i lituje się nad Tobą, czego wprost nienawidzisz. Próbuje zastąpić Cię w każdej czynności i zastanawiasz się, czy gdybyś poprosiła ją o oddychanie za Ciebie, usiłowałaby spełnić i tę prośbę. Nie jesteś wobec niej oschła czy zimna. Masz co prawda przestoje w logicznym myśleniu i zaniki pamięci krótkotrwałej. Czasami chcesz słuchać tego, co ona mówi, ale twój mózg nie wykonuje polecenia, skupiając się na czymś zupełnie innym. To bywa irytujące, widzisz to w jej oczach. Ale sprawia też, że Milena coraz bardziej Ci współczuje.
- Lili, czy rodzice nie boją się zostawiać Cię samej w domu? Tylko z Małgosią? –pyta ostatniego dnia.
- Nie mam rodziców – odpowiadasz szybko – Mam mamę.
- Gabriel...
- Gabriel jest dobrym facetem, ale nie o...
- Stara się
- Ja też się staram. I proszę, żebyś nie mówiła mi jak żyć.
- Potrzebujesz pomocy – te słowa bolą, są wypowiedziane w nieodpowiednim momencie, przez nieodpowiednią osobę – specjalistycznej pomocy, bo sama nie dajesz sobie rady z życiem.
- Zastanawiam się, która z nas lepiej panuje nad swoim życiem. Ja przynajmniej nie uciekam na drugi koniec świata, kiedy coś nie pójdzie po mojej myśli. I nie wracam, kiedy ktoś niegdyś mi bliski ma problemy, myśląc, że tak zatuszuje się własne słabości, bo na nieszczęściu takiej jak ja, można skorzystać. Może oni wszyscy zapomną, ale nie ja.
- Potrzebujesz lekarza, Lili – brnie w to dalej, udając, że twoje słowa nie ranią wcale.
- Potrzebuję czasu. Czas jest najlepszym lekarzem. A ty potrzebujesz odwagi, żeby wrócić i nie zasłaniać się moimi problemami. To Ci nic nie da. Moje problemy się skończą, a wtedy ponownie uciekniesz, w obawie, że wszystkie oczy zwrócą się ku Tobie.
- Lili...
- Jesteś tchórzem. Moi przyjaciele nie mogą być tchórzami.
- Zdrowiej, Lili – całuje twój policzek, odwraca się na pięcie i odchodzi. A wtedy pierwszy raz od czterech miesięcy wychodzisz przez próg klatki schodowej, pozwalając, żeby rześkie tego dnia powietrze potargało Ci włosy. Żeby wytykać coś innym, musisz udowodnić, że sama nie jesteś tchórzem.
Tego pięknego dnia, po powrocie z pracy nie zastają Cię w domu. Słyszysz potem od Gabriela, że mama omal nie oszalała ze strachu. Wracasz do domu przemarznięta, z wilgotnymi włosami, bo po drodze złapał Cię deszcz i... uśmiechnięta. Nie potrafią wyciągnąć z Ciebie powodu tego uśmiechu. Omal nie pozbawiają Cię oddechu w grupowym uścisku. Może nie jesteś do tego jakoś szczególnie przekonana, na pewno nie w tamtej chwili, ale już wiesz, że masz wymarzoną rodzinę. Od tamtej pory Gabriel jest tak jakby jej oficjalnym członkiem. Nie pytają nawet dlaczego wyszłaś z domu, dlaczego to zrobiłaś i po co. A może pytają, tylko te pytania ignorujesz i odrzucasz, sama nie znając na nie odpowiedzi? 
Tej samej nocy znów nie śpisz, ale z zupełnie innego powodu. Mniesz w dłoniach niebanalną kartkę i uśmiechając się do niej bezwiednie, zaczynasz nowy rozdział w swoim życiu.

***
Wesołych, rodzinnych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia♥
Zdrowia, weny i szczęścia!

*i żeby nam tak chłopcy na Igrzyskach (i nie tylko na Igrzyskach) skakali jak dziś*
Pozdrawiam☺

6 komentarzy:

  1. What.
    Pokłony.
    Nie wiem, co za karteczkę przyniosła Lili. Nie wiem, przed czym ucieka Milena.
    A Gosia przypomina mi moją bratanicę.
    Pokłony.
    Nie wiem, co powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że całkiem niespodziewanie przyszedł ten początek nowego życia. Przewidywałam kolejne załamanie - jeśli to tylko możliwe, większe nawet od poprzedniego. Milena nie była subtelna, ale zareagowała prawidłowo. Tyle tylko, że bez współczucia, bo całe swoje zapasy zużyła na Lili w ciągu tamtych trzech dni. Każdy normalny by się obraził i pewnie większość dała sobie spokój, zamykając za sobą drzwi nieco mocniej, niż zwykle.
    Powinna się załamać, a ona wychodzi, moknie i wraca z tajemniczą kartką w ręce i chyba pomysłem na nowe życie.
    Nowe, lepsze?
    Gorsze już chyba być nie może, prawda?
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]
    P.S. Wesołych, spokojnych również:):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie - ZESZYT!
      Gdzie był i dlaczego tam?:D
      Czyżby jednak kwestia brata?

      Usuń
  3. Przeczytałam na jednym wydechu. Nic nie wiem, ale to jest świetne. Trzymam kciuki za Lili.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej ojej, trwam w głębokim zachwycie <3
    A mózg ciągle pyta: co to za kartka?
    Jakaś ważna chyba. No ciekawe.
    A Lili powiedziała Milenie prawdę. Tak mi się zdaje, Bo tak często jest, Bo ludzie są obłudni i są tchórzami i czerpią siłę z nieszczęścia i problemów innych. Taki ten świat brzydko skonstruowany :c
    Wesołych, wesołych <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział ma taki klimat( zresztą podobnie jak całe opowiadanie), że nawet moja totalna niewiedza co do dalszych planów bohaterki mi nie przeszkadza.
    Zastanawiam się co też zawiera tajemnicza kartka, ale skoro to coś wywołuje uśmiech na jej twarzy, to musi być coś dobrego. Oby zmieniło jej życie na lepsze. Trzymam za to kciuki i czekam na więcej :-)

    OdpowiedzUsuń