niedziela, 1 grudnia 2013

ROZDZIAŁ II

"Och wszystko co wiem, to to że nie ma powodu by uciekać
Ponieważ każdy ma tutaj kogoś na kim może polegać"

Coldplay – Don’t panic (tłum.)

Gdy miałaś 5 lat, mama spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, zabrała Cię do samochodu zaparkowanego specjalnie pod marketem zamiast w garażu i po raz ostatni weszła do mieszkania, gdzie spał ojciec. Tego dnia, jak każdego innego, który nazywałaś dniem normalnym, ojciec wrócił pijany z zamiarem wyładowania złości na Tobie bądź na mamie. Trwało to od dawna, właściwie od zawsze, a fakt ten potęgowany był trudnościami w pracy ojca. Nasilanie się tej agresji i kierowanie jej w waszą stronę zdecydowało o niemalże natychmiastowej reakcji mamy. Czas naglił. Wróciła z mieszkania po 10 minutach, ciągnąc ostatnią walizkę. Była prawie północ, gdy ruszyłyście w kierunku, którego nie znałaś, a który miał przynieść długo oczekiwane w waszym życiu, zmiany. 
O Toruniu zapomniałyście bardzo szybko. Mama nie chciała pamiętać, ty nie byłaś w stanie. Radio włączone po wyjeździe z miasta, zagłuszało wyrzuty sumienia i wszelkie wątpliwości. Tak było dobrze. Obrany kierunek – Wrocław – zmuszał jednak do myślenia. Tata was nie szukał, początkowo. Pozbył się rodziny właściwie nie interweniując. Dopiero po jakimś czasie chciał odzyskać dziecko, powołując się na prawa rodzicielskie. Mama wygrała sprawę i pierwszy raz nie było wam wstyd, że ściany w waszym bloku miały oczy i uszy, a gdy działo się szczególnie źle, dzwoniły na policję. 
Kwatera we Wrocławiu okazała się niewystarczająca. Wszystko działo się bardzo szybko, przeplatane było przy okazji ekscesami z ojcem, który wytaczał kolejne procesy, ubiegając się o prawo do widywania dziecka. Istniało niebezpieczeństwo pojawienia się tego człowieka w drzwiach mieszkania. Dzięki licznym telefonom, sięgającym każdej granicy Polski, znalazł się i dom zastępczy dla Ciebie. Miało być tylko na trochę, na czas co prawda nieokreślony, aż wszystko się uspokoi. Ciocia przyjęła Cię bardzo dobrze. Ciocia a raczej siostra babci od strony mamy. W ten sposób rodzina podzieliła się jeszcze bardziej. Ojciec został w Toruniu, mama we Wrocławiu, ty zaś trafiłaś na samo południe, na Polanę Słodyczkową. Do szkoły podstawowej i gimnazjum chodziłaś do Zakopanego. Od domu cioci były to prawie 4 kilometry, które maszerowałaś codziennie, odpłacając tym za poczucie bezpieczeństwa i dane słowo, że nikt nie zdoła Cię tu skrzywdzić.

Znalazł Cię w Zakopanem. Jak?  Wciąż dzwoniłaś do Krzyśka, włączała się tylko poczta głosowa. Numer policji. Zieloną słuchawkę wcisnęłaś wraz z pierwszym hukiem w drzwi łazienki. Jąkając się, prawie płacząc, szeptem podałaś adres. Sytuacji nie potrafiłaś wyjaśnić, ale każdy kolejny huk w drzwi powodował, że krzyczałaś i oni po drugiej stronie słuchawki słyszeli wszystko. Jednostka ruszyła. Za późno, żeby nie oberwać. 
Drzwi łazienki nie wytrzymały w końcu. Stanął w nich dokładnie taki jak go zapamiętałaś. Pijany. Właściwie tylko po tym go poznałaś. I nie wyglądał jak twój ojciec, ale jak dziadek, ze zniszczoną, pooraną zmarszczkami twarzą. Uśmiechał się głupkowato, nie robiąc ani kroku w twoim kierunku. Dlaczego tak stał, nic nie mówiąc, nie krzycząc? Dlaczego nie krzyczał, nie awanturował się, nie wyzywał i nie bił? Stał w drzwiach łazienki, a ty dziwiłaś się, że jest w stanie utrzymać się jeszcze na nogach, bo odór alkoholu zmieszanego z odorem potu uderzał w Ciebie z takiej odległości.
- W końcu Cię znalazłem – mruknął w końcu – porozmawiajmy.
Zbaraniałaś. A on odwrócił się i ruszył chwiejnym krokiem w kierunku salonu. Rozgościł się tam, ale poczekał aż ty wejdziesz. Nie miałaś szans uciekać. Szłaś na drżących nogach, modląc się o interwencję policji.
- No, opowiadaj – wybełkotał.
- Co opowiadaj? – warknęłaś bez zająknięcia, tylko po to, żeby nie pokazać jak bardzo się boisz.
- Ładnie to tak tatusia zostawić? Ładnie się nie odzywać całe lata? Gdzie się podziewa ta kurwa? Ponoć miała tu dzisiaj być.
- Kto?
- Matka twoja, kurwa jego mać.
- Nie mów tak o niej – chociaż powiedziałaś to cichutko, wściekłość błysnęła mu w oczach.
- Pyskata jak mamusia – uśmiechnął się – Jak cię chlasnę to się zamkniesz raz na zawsze.
- Nie boję się – bałaś się cholernie i było Ci strasznie niedobrze. Gdzie podziewała się policja?
- Ooo! Twoja święta mamuśka też tak mówiła – zaśmiał się głośno – I co? Przy pierwszej lepszej okazji zwiała na drugi koniec Polski. Tchórze pierdolone. Ale chociaż ładna jesteś.
- Jak mnie znalazłeś?
- Ten twój kochany mnie zaprosił. To miała być taka zaręczynowa ‘niespodzianka’, hm? Chyba mu trochę nie wyszła. Pojechał po mnie na dworzec. 
- Ty...
- Uważaj na słowa, ja się z Tobą cackał nie będę. Widać, że ojca nie miałaś. A ta kurwa Cię tak wychowała...
Rzuciłaś w niego brązowym słoniem z ceramiki, który roztrzaskał się w drobny mak na jego ramieniu. Skoczyłaś ku drzwiom, ale on rzucił się na Ciebie z łapami i szamotaliście się przez chwilę, a obrywałaś regularnie w twarz i dekolt. W końcu chwycił w dłoń twoją szczękę i stwierdził, że nie wiesz z kim zadarłaś. 
Policja przyjechała za późno, żeby zapobiec tragedii, ale w porę, żeby złapać ojca. 
Zgwałcona, z rozciętą twarzą, leżałaś w odłamkach szkła z rozbitego stolika na kawę.

***
I tak, fabuła typowa dla mnie, bo to już kolejna tragedia w historii, którą piszę. Wszystko jest przewidywalne, dosyć proste i naprawdę banalnie pisane, to przez brak formy i trochę brak mózgu :)
Pozdrawiam♥

4 komentarze:

  1. Ja tam nie jestem wcale pewna, czy takie przewidywalne, bo jednak ojcowie-zwyrodnialcy, zdarzają się rzadko i to na całe szczęście. Pech, że padło akurat na nią i że nie była w stanie odciąć się od niego na sto procent, chociaż pewnie w którymś momencie tak właśnie pomyślała. Jeden, wielki pech i naprawdę mam nadzieję, że już go dosyć w jej życiu.
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
  2. MATKOŚWIĘTA.
    Tyle jestem w stanie chwilowo powiedzieć.
    a, i ASDFGHJKL.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wskaż mi proszę chociaż jeden fragment, który mogłam przewidzieć i którego mogłam być pewna, że się zdarzy? nie będziesz w stanie, bo to co tutaj tworzysz jest jak dla mnie nieprzewidywalne.
    Bardziej spodziewałabym się złamanego serca bohaterki, jakieś choroby i chyba przy poprzednim obstawiałam anoreksję, może ciężką depresję. Ale to!!!
    W życiu bym się nie spodziewała, że tym który jak tak bardzo skrzywdzi okaże się jej własny ojciec.
    Podziwiam i gratuluje pomysłu. Oby tak dalej :-)
    Pozdrawiam i czekam na nowość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak pomyślałam czytając końcówkę poprzedniego, że to ojciec wpadł do mieszkania, ale nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to się tak skończy. A Krzysiek? Gdzież on jest? Ależ będzie miał wyrzuty sumienia.

    OdpowiedzUsuń