sobota, 21 czerwca 2014

ROZDZIAŁ IX

Kiedy ostatni raz pomyślałeś o mnie?
Czy już zupełnie wymazałeś mnie ze swoich wspomnień?
Bo ja często myślę o tym, co zrobiłam źle.
Im częściej o tym myślę, tym mniej wiem.
Adele~ Don’t You Remember (tłum.)

- Poradzisz sobie? – pyta Kuba, rozglądając się po salonie – Masz telefon, więc gdyby coś się działo, dzwoń. Naprawdę, Lili, odbiorę. Nie krępuj się i dzwoń.
- Powinieneś już iść. Jesteś spóźniony
- Trochę jestem. Od Ciebie to tylko kilka kroków na skocznię. Zamknij drzwi. Nie rozumiem, dlaczego chciałaś tu przyjechać, ale jeśli koniecznie musiałaś to sobie tu zostań. Przyjadę za 4 godziny. To nie jest długo.
- Dobrze. 
- Nie boisz się?
- Nie. Jestem przerażona – mówisz śmiertelnie poważnie, rozglądając się wzorem Kuby. Nadal nic. Nic nie wraca - Muszę po prostu spakować swoje rzeczy, posprzątać tu trochę, znaleźć dokumenty. 
- W takim razie powodzenia.
Szybko zamykasz drzwi, prawie przycinając kurtkę Kuby. To nie jest gwarancja bezpieczeństwa. Zamek, telefon, numer na policję. To nie jest gwarancja bezpieczeństwa. Przekonałaś się o tym i już nigdy więcej nie chcesz do tego wracać. Otwierasz pierwszą szafkę.
- Prawie pusta – wzdychasz, a potem spoglądasz w kąt pokoju. Za szafką nocną stoi spakowana walizka. Spodziewali się twojego powrotu od dawna. Przeglądasz resztę szafek, jego ubrania i kilka maskotek w ponumerowanych koszulkach. Zawsze chciałaś je wyrzucić. Tym razem realizujesz swoje marzenie. Otwierasz okno i obserwujesz ostatni lot uśmiechniętych wiewiórek i miśków, a kiedy te już lądują w zaspie, uświadamiasz sobie, że mogłaś je wysłać Małgosi. Ona na pewno byłaby nimi zachwycona. Idziesz więc na dół, przedzierasz się przez śnieg, który sięga twoich kolan i wydobywasz pluszaki ze śniegu. Ależ one mają złośliwe uśmiechy.
Wracasz na górę. 
Przez okno wylatują drewniane upominki, które schowane w szufladzie, również zawsze doprowadzały Cię do szewskiej pasji. Cieszysz się, że to nie bumerangi, bo gdyby zaczęły wracać, wybiłyby okna w całym bloku. Patrzysz jak odciskają się w śniegu, zapadają pod nim, tworząc zabawne kształty. A potem uderzasz się w czoło, bo Aniela z pewnością by Cię ozłociła, gdybyś przyniosła jej to na początek nowej działalności. Wracasz po te i inne rzeczy, które pod wpływem skrajnych emocji wyrzucasz. Siadasz potem zrezygnowana przy stole w kuchni. Jesteś przemarznięta po tych podróżach w tą i z powrotem, przemoknięta od śniegu, zrezygnowana, po wszystkich próbach zerwania z przeszłością. A potem słyszysz zgrzyt klucza w zamku. 
Powtórka z rozrywki?
- ... w grupie krajowej? To powiedzieć mu? No tak, na treningu jestem. To mu powiem. A jak w Ramsau? Poczekaj... kończyć muszę – mówi wstrząśnięty – ktoś nam się... do domku włamał. TAK. WŁAMAŁ DO DOMKU. Później zadzwonię.

To Grzesiek. Kiedyś tak przychylny, teraz nie uśmiecha się wcale. Nie wita, nie odzywa się ani słowem, ale jego spojrzenie mówi wszystko. Nie jesteś tu mile widziana. Nie przez niego. 
- Wiedziałem, że wrócisz – mówi wreszcie, widząc, że i ty nie masz zamiaru odezwać się jako pierwsza. Chowa telefon do kieszeni obserwując Cię. Widzisz krytykę w jego oczach.
- Musiałam – odpowiadasz, chociaż nie musiałaś tak naprawdę. 
- Załatwmy to szybko. Chcesz sprzedać ten dom?
- Tak – mówisz cichutko, bijąc się z myślami, które kategorycznie zakazują sprzedaży tego konkretnego mieszkania. Unikasz oceniającego wzroku Grześka. 
- Zrobione. I jedna prośba. Nie kontaktuj się z Krzyśkiem. Chyba nie dziwisz się, że nie chce mieć z Tobą do czynienia, prawda? – nawet jego wzrok temu zaprzecza, ale on sam brnie w to dalej - Proponuję, żebyś w tym tygodniu zabrała swoje rzeczy i wróciła tam, gdzie powinnaś być, bo chyba tam Cię coś trzyma, skoro rezygnujesz z tego wszystkiego, co miałaś tutaj?
- Co masz na myśli?
- Chyba kogo – prycha – Zachowujmy się jak dorośli ludzie. Nie musisz przed nami ukrywać, że zdążyłaś sobie tam od nowa ułożyć życie. Nie masz odwagi pochwalić się nowym chłopakiem, nie krępuj się. To nie w twoim stylu, Lili.
- Ja nie... – ale wszystko powoli zaczyna się układać. Naprawdę powoli, a odkrycia są tak szokujące, że przez chwilę ignorujesz obecność młodszego z braci Miętus. 
- Ja też nie. Za tydzień ma Cię tu nie być. Jakieś pytania?
- Jedno.
- Słucham.
- Dlaczego wszyscy w to uwierzyliście?
Grzesiek nie rozumie od razu.
Ty również nie. 
Stoisz przerażona swoim odkryciem, aż on w końcu zaczyna się niepokoić. Widzisz to w jego oczach, może jest nawet zły, że tak na Ciebie naskoczył.
- W co uwierzyliśmy?
- Właśnie. W co uwierzyliśmy? – szepczesz gorączkowo – W kłamstwo. A niedomówienie było kluczem. Wszyscy jak jeden mąż uwierzyliśmy w doskonałą przyjaźń. 
- Co ty bredzisz?
- Herbaty? Kawy? Czegoś mocniejszego może?
- Herbaty. Możesz mi wytłumaczyć w co my kurwa uwierzyliśmy?
- Nie wiesz?
- A ty wiesz?
- Zastanawiałeś się kiedyś skąd w tym domu znalazł się mój ojciec?
- Krzysiek do niego napisał.
- Co do niego napisał?
- Telegram, kurwa, Lili, mów o co chodzi.
- Skąd miał adres?
- No właśnie, skąd miał adres? A jak myślisz? Powiedział, że znalazł w notesie, jak szukał adresu Mileny, bo wiesz, mieszkała wtedy w Ameryce, chciał jej wysłać zaproszenie.
- Komu się z tego zwierzył jako pierwszemu? Z tych planów... zaręczyn.
- Mi? – pyta Grzegorz
- Pudło.
- Hance? Nie, to niemożliwe.
- Milenie, głąbie. A jak myślisz, kiedy?
- Jak była w Polsce?
- Brawo. Dalej Pinokio idzie sam.
- Zaintrygowała mnie ta Hanka...
- Skup się. Komu ufamy bezgranicznie? Kto wzajemnie nam na siebie donosi? Skąd wiesz o Mikołaju, o Wrocławiu, o mnie? – obserwujesz cienie w oczach skoczka. Czy ty wyglądasz podobnie, kiedy myślisz? Też masz takie puste oczy dopóki nie zagości w nich ten płomyk? Świadomość. I w jego oczach też błyska w końcu ta iskra świadomości, której na początku nie da się przyjąć do wiadomości.

***
Coraz bliżej koniec... Ostatecznie co druga sobota też może być, prawda?
Jeżeli coś piszecie, proszę, podrzućcie linki - jeśli nie w komentarzach, to stworzę jakąś księgę gości, czy jakieś inne cudo, bo jestem bardzo do tyłu z opowiadaniami :)
Pozdrawiam ♥
EDIT: jednak nie stworzę tej księgi gości, jeśli nie w komentarzach to twitter: AkcjaS lub GG: 11741532
z góry baaaardzo dziękuję!

sobota, 7 czerwca 2014

ROZDZIAŁ VIII

Potrafię zobaczyć twoją twarz
Lecz wiem, że nie jest prawdziwa
To tylko iluzja
Eric Clapton~Old love (tłum.)
Jedno spojrzenie. 
Jedno, bo nie trzeba więcej, kiedy się wraca do domu nawet po tylu miesiącach nieobecności. Zamki nie są wymienione. Da się spokojnie wejść do środka, nawet klucz zgrzyta tak samo jak wieki temu i w tym samym momencie trzeba przycisnąć drzwi biodrem, żeby otworzyć mieszkanie. Podświadomość mówi Ci, żeby w końcu zmobilizować Krzysia do wymiany tego zamka, bo z zakupami nie da się wejść... ta myśl przyjemnie boli, gdy się patrzy na to z perspektywy czasu. W środku wszystko jest po staremu, ale mieszkanie nie pachnie kurzem. Ktoś cały czas je odwiedza.
‘Być może Aniela’ – mówisz do siebie w myślach. Ona miała zapasowy klucz do twojego małego królestwa. I nienawidziła, kiedy porastało kurzem, gdy ty wybywałaś na studia, a Krzysiek szalał po skoczniach całego świata. Zawsze zastawałaś je w tym samym stanie. Czyste, posprzątane jakbyście się dopiero do niego wprowadzili. Nawet kwiaty doniczkowe nie powiędły. 
Zapach jest neutralny. Usiłujesz co prawda wydobyć z niego jakiś zapach perfum, ale to nic nie daje. A wciąż masz przecież w pamięci odór alkoholu. Drzwi do łazienki wymienione. Zupełnie jakby to miało sprawić, że zapomnisz co się stało i jak się zaczęło.
Telefon brzęczy bez przerwy. Nie chcesz teraz rozmawiać z Mikołajem. Tak naprawdę nie tylko teraz, w ogóle nie chcesz i ta myśl Cię przeraża. Nie potrafisz sobie nawet wytłumaczyć dlaczego.
Lodówka wcale nie jest pusta, jak się spodziewałaś, ale też nie wiesz jaki posiłek mogłabyś złożyć z takich wymyślnych produktów jak masło i mleko. 
W salonie rzucasz na sofę list od Krzyśka oraz telefon, który nie milknie. Nie wstawili tu żadnego stolika. Nie czujesz się tu bezpiecznie. Cisza jest tylko pozorna. Narasta, potęguje się, ale w końcu wyłapujesz każdy szelest, każdy szmer. To nie była dobra decyzja, żeby tu wracać. To nie był dobry moment. 
- Dzień dobry ciociu – mówisz do telefonu, akceptując fakt, że pół Zakopanego w ciągu najbliższej godziny dowie się o miejscu twojego pobytu. Słyszysz radosne ‘Lilijko’ i pytanie o samopoczucie. Potem o pracę. O Mikołaja. 
- Ciociu, jestem w Zakopanem – mówisz, nie mogąc znieść samotności, kiedy od tamtego ekscesu z ojcem bez przerwy przebywałaś wśród ludzi – Może potrzebujesz czegoś ze sklepu? Mogłabym wpaść do Ciebie, posprzątać, coś pomóc...
Jesteś skazana na wysłuchanie wszystkich słów wyrażających zachwyt, które Aniela ma w swoim słowniku. Dopiero potem zamykasz za sobą drzwi, zostawiasz list oraz telefon. Po prostu uciekasz. 

Nie chciała już niczego przeżywać w myślach. Chciała wszystko przeżywać naprawdę.
— Anna Ficner-Ogonowska "Zgoda na szczęście"


- Jak ty schudłaś! 
Tak Cię witają po ponad roku nieobecności. Aniela i Kuba. Co robi tam Kuba? Pewnie to co zawsze, kiedy Ciebie nie ma. Jest sobie. Podbiega, zupełnie jakby miał zamiar wrazić swoją dezaprobatę faktem, że znowu wlokłaś się tyle czasu zamiast zamówić taksówkę. A chwilę po tym jak się zatrzymuje, tracisz oddech, a twoje żebra pękają pod naciskiem tego nastroszonego chudzielca. 
- Jak ty schudłaś! – powtarza ciocia, w pośpiechu okrywając się chustą. Wyplątujesz się z uścisku Kuby i nieświadomie ignorujesz wszystkie jego pytania, żeby spojrzeć na Anielę. Ten rok bardzo ją zmienił. Jest osowiała, nieco przygarbiona i tak wzruszona, że jej usta zamiast układać się w uśmiech, wykrzywiają się w charakterystyczny grymas. 
Czy spodziewała się, że jeszcze kiedyś Cię zobaczy? Do niedawna wszyscy byli przekonani, że nie ruszysz się z własnego pokoju. Teraz jesteś w miejscu, do którego obiecywałaś sobie nie wracać nawet myślami. Niekiedy tak właśnie się z nimi dzieje, chociaż znacznie częściej dzieje się to z marzeniami ukrytymi na dnie serca. Niektóre są tak niedorzeczne, że nie chcesz o nich nawet myśleć, a jednak wracasz do tych marzeń i marzysz je intensywniej niż wszystkie inne marzenia, na których marzenie świadomie sobie pozwalasz. 
A to jest właśnie jedno z tych marzeń. 
Zawsze było.
I wbrew sobie zauważasz, że prace przy drewnianej chacie cioci Anieli już ruszyły. Obiecałaś kiedyś, że będziesz aktywnie uczestniczyła w procesie renowacji. Zawiodłaś, ale pytaniem jest czy bardziej siebie, czy ciocię, ocierającą oczy brzegiem chusty. 
- Daj spokój, ciociu – mruczysz, wdychając przyjemny zapach dżemu żurawinowego, połączonego z charakterystycznym aromatem oscypków – Co na obiad? – pytasz, znając doskonale odpowiedź.
- Moskole – wyjaśnia Aniela – Wiesz jak Kuba lubi. 
Kuba stoi w niewielkiej odległości od was, hartując się na tym przejmującym zimnie, ale wyczuwszy wasz wzrok, uśmiecha się szeroko i kiwa głową w stronę domu. Ruszacie w kierunku drewnianej chaty, która uratowała twoje dzieciństwo.
Czy przeczuwałaś, że jeszcze tu wrócisz?

Nie wracasz do mieszkania na noc. Boisz się, że za drugim podejściem to wszystko uderzy w Ciebie ze zdwojoną siłą, skoro nie zrobiło tego za pierwszym razem. A faktem jest, że nie spodziewałaś się po sobie aż tak dobrej reakcji na to miejsce. Nie spodziewałaś się, że kiedy tam wejdziesz, przypomnisz sobie tylko o tym uszkodzonym zamku, drzwiach do łazienki, które musieli wymienić i odorze alkoholu w salonie. I o niczym więcej. 
- Kiedy wrócą?
- Wrócą? – pyta Kuba, usiłując ukryć uśmiech
- Przyjadą tu. Tak, żebym mogła wszystko załatwić.
- Naprawdę chcesz tylko to „wszystko załatwić”?
- Tak. A potem wrócę do Wrocławia – mówisz przekonując bardziej siebie niż jego – Więc?
- Za tydzień. 
- Tydzień to długo.
- Kiedyś byłaś bardziej cierpliwa.
- Kiedyś byłam... – ale nie kończysz, bo słowo ‘szczęśliwa’ nie potrafi Ci przejść przez gardło. 
- Milena wie, że wróciłaś?
- Jest jeszcze w Polsce?
- Nie słyszałem, żeby gdzieś się wybierała – odpowiada Kuba. Uśmiechasz się
– Może zdecyduje się zostać na dłużej. Może na zawsze – mówisz wbrew sobie, ale nie myślisz wówczas o Milenie. Zastanawiasz się czy kiedy Mikołaj zapyta gdzie jesteś, powiedzą mu? Co zrobisz, jeżeli tu przyjedzie? Zauważasz, że jesteś zdolna się przed nim ukrywać jak przed ojcem. Te dwie z pozoru różne sprawy łączy fakt, że podświadomie każdego z nich przez dłuższy czas darzyłaś czymś podobnym do miłości. Jednocześnie wiedziałaś, że jest w nich coś, czego należy się bać. Coś co odpychało Cię od nich, im bardziej chcieli zdobyć Twoje zaufanie. A teraz jesteś mądrzejsza o doświadczenia sprzed roku. Musisz wszystko załatwiać oficjalnie. Na pokaz, żeby twoje otoczenie było tego świadome, nawet gdyby miało tego nigdy nie zaakceptować. Nawet gdyby sam Mikołaj miał tego nigdy nie zaakceptować. I mniej więcej właśnie wtedy zaczynasz dostrzegać własną winę w zdarzeniach, o których do tej pory starałaś się zapomnieć. 

***
Wróciłam i jestem. Wakacje długie, sezonu brak, opowiadanie wypada dokończyć. Po maturach, po roku szkolnym, znowu piszę, zobaczymy jak długo i jak intensywnie, ale dopóki jest chęć powinno być w porządku ♥ wstępnie nowe rozdziały w każdą sobotę :)