sobota, 7 czerwca 2014

ROZDZIAŁ VIII

Potrafię zobaczyć twoją twarz
Lecz wiem, że nie jest prawdziwa
To tylko iluzja
Eric Clapton~Old love (tłum.)
Jedno spojrzenie. 
Jedno, bo nie trzeba więcej, kiedy się wraca do domu nawet po tylu miesiącach nieobecności. Zamki nie są wymienione. Da się spokojnie wejść do środka, nawet klucz zgrzyta tak samo jak wieki temu i w tym samym momencie trzeba przycisnąć drzwi biodrem, żeby otworzyć mieszkanie. Podświadomość mówi Ci, żeby w końcu zmobilizować Krzysia do wymiany tego zamka, bo z zakupami nie da się wejść... ta myśl przyjemnie boli, gdy się patrzy na to z perspektywy czasu. W środku wszystko jest po staremu, ale mieszkanie nie pachnie kurzem. Ktoś cały czas je odwiedza.
‘Być może Aniela’ – mówisz do siebie w myślach. Ona miała zapasowy klucz do twojego małego królestwa. I nienawidziła, kiedy porastało kurzem, gdy ty wybywałaś na studia, a Krzysiek szalał po skoczniach całego świata. Zawsze zastawałaś je w tym samym stanie. Czyste, posprzątane jakbyście się dopiero do niego wprowadzili. Nawet kwiaty doniczkowe nie powiędły. 
Zapach jest neutralny. Usiłujesz co prawda wydobyć z niego jakiś zapach perfum, ale to nic nie daje. A wciąż masz przecież w pamięci odór alkoholu. Drzwi do łazienki wymienione. Zupełnie jakby to miało sprawić, że zapomnisz co się stało i jak się zaczęło.
Telefon brzęczy bez przerwy. Nie chcesz teraz rozmawiać z Mikołajem. Tak naprawdę nie tylko teraz, w ogóle nie chcesz i ta myśl Cię przeraża. Nie potrafisz sobie nawet wytłumaczyć dlaczego.
Lodówka wcale nie jest pusta, jak się spodziewałaś, ale też nie wiesz jaki posiłek mogłabyś złożyć z takich wymyślnych produktów jak masło i mleko. 
W salonie rzucasz na sofę list od Krzyśka oraz telefon, który nie milknie. Nie wstawili tu żadnego stolika. Nie czujesz się tu bezpiecznie. Cisza jest tylko pozorna. Narasta, potęguje się, ale w końcu wyłapujesz każdy szelest, każdy szmer. To nie była dobra decyzja, żeby tu wracać. To nie był dobry moment. 
- Dzień dobry ciociu – mówisz do telefonu, akceptując fakt, że pół Zakopanego w ciągu najbliższej godziny dowie się o miejscu twojego pobytu. Słyszysz radosne ‘Lilijko’ i pytanie o samopoczucie. Potem o pracę. O Mikołaja. 
- Ciociu, jestem w Zakopanem – mówisz, nie mogąc znieść samotności, kiedy od tamtego ekscesu z ojcem bez przerwy przebywałaś wśród ludzi – Może potrzebujesz czegoś ze sklepu? Mogłabym wpaść do Ciebie, posprzątać, coś pomóc...
Jesteś skazana na wysłuchanie wszystkich słów wyrażających zachwyt, które Aniela ma w swoim słowniku. Dopiero potem zamykasz za sobą drzwi, zostawiasz list oraz telefon. Po prostu uciekasz. 

Nie chciała już niczego przeżywać w myślach. Chciała wszystko przeżywać naprawdę.
— Anna Ficner-Ogonowska "Zgoda na szczęście"


- Jak ty schudłaś! 
Tak Cię witają po ponad roku nieobecności. Aniela i Kuba. Co robi tam Kuba? Pewnie to co zawsze, kiedy Ciebie nie ma. Jest sobie. Podbiega, zupełnie jakby miał zamiar wrazić swoją dezaprobatę faktem, że znowu wlokłaś się tyle czasu zamiast zamówić taksówkę. A chwilę po tym jak się zatrzymuje, tracisz oddech, a twoje żebra pękają pod naciskiem tego nastroszonego chudzielca. 
- Jak ty schudłaś! – powtarza ciocia, w pośpiechu okrywając się chustą. Wyplątujesz się z uścisku Kuby i nieświadomie ignorujesz wszystkie jego pytania, żeby spojrzeć na Anielę. Ten rok bardzo ją zmienił. Jest osowiała, nieco przygarbiona i tak wzruszona, że jej usta zamiast układać się w uśmiech, wykrzywiają się w charakterystyczny grymas. 
Czy spodziewała się, że jeszcze kiedyś Cię zobaczy? Do niedawna wszyscy byli przekonani, że nie ruszysz się z własnego pokoju. Teraz jesteś w miejscu, do którego obiecywałaś sobie nie wracać nawet myślami. Niekiedy tak właśnie się z nimi dzieje, chociaż znacznie częściej dzieje się to z marzeniami ukrytymi na dnie serca. Niektóre są tak niedorzeczne, że nie chcesz o nich nawet myśleć, a jednak wracasz do tych marzeń i marzysz je intensywniej niż wszystkie inne marzenia, na których marzenie świadomie sobie pozwalasz. 
A to jest właśnie jedno z tych marzeń. 
Zawsze było.
I wbrew sobie zauważasz, że prace przy drewnianej chacie cioci Anieli już ruszyły. Obiecałaś kiedyś, że będziesz aktywnie uczestniczyła w procesie renowacji. Zawiodłaś, ale pytaniem jest czy bardziej siebie, czy ciocię, ocierającą oczy brzegiem chusty. 
- Daj spokój, ciociu – mruczysz, wdychając przyjemny zapach dżemu żurawinowego, połączonego z charakterystycznym aromatem oscypków – Co na obiad? – pytasz, znając doskonale odpowiedź.
- Moskole – wyjaśnia Aniela – Wiesz jak Kuba lubi. 
Kuba stoi w niewielkiej odległości od was, hartując się na tym przejmującym zimnie, ale wyczuwszy wasz wzrok, uśmiecha się szeroko i kiwa głową w stronę domu. Ruszacie w kierunku drewnianej chaty, która uratowała twoje dzieciństwo.
Czy przeczuwałaś, że jeszcze tu wrócisz?

Nie wracasz do mieszkania na noc. Boisz się, że za drugim podejściem to wszystko uderzy w Ciebie ze zdwojoną siłą, skoro nie zrobiło tego za pierwszym razem. A faktem jest, że nie spodziewałaś się po sobie aż tak dobrej reakcji na to miejsce. Nie spodziewałaś się, że kiedy tam wejdziesz, przypomnisz sobie tylko o tym uszkodzonym zamku, drzwiach do łazienki, które musieli wymienić i odorze alkoholu w salonie. I o niczym więcej. 
- Kiedy wrócą?
- Wrócą? – pyta Kuba, usiłując ukryć uśmiech
- Przyjadą tu. Tak, żebym mogła wszystko załatwić.
- Naprawdę chcesz tylko to „wszystko załatwić”?
- Tak. A potem wrócę do Wrocławia – mówisz przekonując bardziej siebie niż jego – Więc?
- Za tydzień. 
- Tydzień to długo.
- Kiedyś byłaś bardziej cierpliwa.
- Kiedyś byłam... – ale nie kończysz, bo słowo ‘szczęśliwa’ nie potrafi Ci przejść przez gardło. 
- Milena wie, że wróciłaś?
- Jest jeszcze w Polsce?
- Nie słyszałem, żeby gdzieś się wybierała – odpowiada Kuba. Uśmiechasz się
– Może zdecyduje się zostać na dłużej. Może na zawsze – mówisz wbrew sobie, ale nie myślisz wówczas o Milenie. Zastanawiasz się czy kiedy Mikołaj zapyta gdzie jesteś, powiedzą mu? Co zrobisz, jeżeli tu przyjedzie? Zauważasz, że jesteś zdolna się przed nim ukrywać jak przed ojcem. Te dwie z pozoru różne sprawy łączy fakt, że podświadomie każdego z nich przez dłuższy czas darzyłaś czymś podobnym do miłości. Jednocześnie wiedziałaś, że jest w nich coś, czego należy się bać. Coś co odpychało Cię od nich, im bardziej chcieli zdobyć Twoje zaufanie. A teraz jesteś mądrzejsza o doświadczenia sprzed roku. Musisz wszystko załatwiać oficjalnie. Na pokaz, żeby twoje otoczenie było tego świadome, nawet gdyby miało tego nigdy nie zaakceptować. Nawet gdyby sam Mikołaj miał tego nigdy nie zaakceptować. I mniej więcej właśnie wtedy zaczynasz dostrzegać własną winę w zdarzeniach, o których do tej pory starałaś się zapomnieć. 

***
Wróciłam i jestem. Wakacje długie, sezonu brak, opowiadanie wypada dokończyć. Po maturach, po roku szkolnym, znowu piszę, zobaczymy jak długo i jak intensywnie, ale dopóki jest chęć powinno być w porządku ♥ wstępnie nowe rozdziały w każdą sobotę :)

2 komentarze:

  1. Awwwww, wróciłaś!
    To pierwszy mój komentarz tutaj, pewnie chaotyczny jak ja sama ostatnio ale mam mózg przegrzany Grecją i zależnościami mitu z rytuałem, pozatym szczerze przyznaję, że zapomniałam, ze bohaterem jest Miętus i na widok jego imienia złapałam zawiechę i kolejną w konsekwencji lasację mózgu. Boże.
    Tak ładnie piszesz, jak zawsze, cieszę się, że bohaterka wróciła do Zakopanego i ze miala do czego/kogo wracać. I że się trzyma. Kibicuję jej, niech uporzadkuje przeszłość i zmierzy się ze swoimi lękami, a z tej próby trzeba wyjść zwycięsko, żeby żyć normalnie dalej.
    Już czekam na kolejny :3
    I wracam do Grecji, ale to będzie trudne xD
    graffiti

    OdpowiedzUsuń
  2. Wakacje długie, wykorzystaj;)
    Pisz dla nas dużo. Nie obrażę się, jak będzie w takim stylu, jak to wyżej. Nie wyszłaś z wprawy;)
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń