sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XII

Czasami, zanim będzie dobrze
Ciemność staje się większa
Osoba, za którą dałbyś się zastrzelić trzyma za spust

Fall Out Boy~ Miss Missing You (tłum.)

Aniela przygląda się temu co robisz z niejakim zainteresowaniem. Co mianowicie robisz? Żegnasz się. Tak jakbyś widziała Miętusa po raz ostatni. I albo Ci się wydaje, albo ryczysz jak niespełna rozumu, a on nie wie, co właściwie się dzieje. Niemniej jednak przechodził już przez to raz albo dwa i mniej więcej pamięta jak to wszystko odkręcić.
- Nie płacz – mówi więc przerażony – Proszę, nie płacz. Lili, natychmiast przestań.
Zawsze przestawałaś i przyglądałaś się jego strachowi. A potem uśmiechałaś się przez łzy, ocierałaś oczy i prychałaś ‘głupek’, definitywnie zapominając o powodzie swojego strachu. To zawsze wychodziło mu tak autentycznie, że zastanawiałaś się później, czy rzeczywiście boi się łez i cierpienia. Wyszło i tym razem.
I ty zachowujesz się tak jak zawsze.
Ale nic nie jest w porządku, nawet kiedy Krzysiek tak się martwi. 
- Zobaczymy się za 4 dni – kiwasz głową. 
- Trzymam kciuki – mówisz – Zadzwoń jak dojedziesz do domu. 
Kiedy ostatnio tak powiedziałaś? Zanim razem zamieszkaliście. 3 lata temu. Dobry Boże. 
Krzysiek nie odpowiada. Jest zmęczony po kilku godzinach niezłej harówki. Kiwa głową, klepie Cię w ramię i wsiada do samochodu. To ty tworzysz barierę. On poznaje dopiero jaki jest między wami dystans. Nie jest tym jednak zaskoczony.
Stoisz przed werandą tylko chwilę. Potem odwracasz się i biegiem wracasz do domu. Mina Anieli jest bezcenna, bo wpadasz w nią z impetem, a potem przez 15 minut przepraszasz. Zamykasz drzwi jakby od tego zależało twoje życie. Klucz zostawiasz zablokowany w drzwiach, zaciągasz zasłony od strony szosy i wreszcie czujesz się bezpiecznie.
- No już wszystko dobrze – mówi Aniela, siląc się na uśmiech. Zauważasz, że odkąd tu jesteś, stara się unikać gwary – Trzeba to sobie wszystko w głowie ułożyć na amen.
- Aniela, ja u Ciebie zostanę.
- A co byś innego chciała – uśmiecha się ciocia – Tutaj twoje miejsce, Lil...
- Lilijko – podpowiadasz, widząc, że się waha – Mów tak do mnie. Pewnie Ci kazali rozmawiać ostrożnie, ale kto jak nie ty, zna mnie najlepiej? 
- A no kto jak nie jo – odpowiada, już charakterystycznie zaciągając. A ty przypominasz sobie dziwny wzrok ludzi z Wrocławia, którym podawałaś kawę, ich imiona i nazwy napojów też tak specyficznie wymawiając. 
I przypominasz sobie, jak ktoś kiedyś w szkole w Zakopanem powiedział Ci, że nie jesteś stąd, bo dziwnie mówisz. 
Czy to nie była Milena?
Wtedy postanowiłaś sobie, że będziesz mówiła taką gwarą jak Aniela – twój autorytet. 
I mówisz. Nawet nieświadomie. A kiedy ona to słyszy, jest na swój sposób dumna.
- Aniela, ty jesteś mądra. Ja Ci coś powiem – stwierdzasz nagle – Muszę się szybko zobaczyć z Mileną. 
- A po co?
- Wydaje mi się, że powinnam z nią porozmawiać. Dużo zaczęło się właśnie od niej.
- Co masz na myśli?
- Pamiętasz te wszystkie wydarzenia, które doprowadziły do jej ucieczki? – uśmiechasz się kwaśno, bo wspomnienia są nadal zbyt żywe, żeby o nich mówić – Chyba chciałam być zbyt dobrą przyjaciółką. Milena zawsze była tą ładniejszą. Może nie zdolniejszą, ale piękną i wygadaną. Charakterek też miała niezły. Prawdziwa góralka. Widziałam w niej taki materiał na przyjaciółkę odkąd poszłam do szkoły. I tak się jakoś zaczęło, że mimo niewiadomego pochodzenia i mojej odmienności, zaakceptowała mnie w końcu. Dzięki niej obracałam się potem w gronie przyszłych skoczków. Oczywiście śmiesznie by było gdybym znała ich wszystkich od samego początku. Tak naprawdę najpierw poznałam Kubę. I tylko Kubę. 
- Wiem przecież – prycha Aniela – Dalej żałuję, że próby zeswatania was nic nie dały.
- Ja byłam ta cichsza. Ta małomówna i brzydsza. A ona przebojowa, obyta w towarzystwie jak nikt inny. Wprowadziła mnie w wielki świat młodocianych skoczków. Gdzieś tam kiedyś mignął Krzyś...
- Krzyś – powtarza po Tobie ciotka – Ładnie tak to mówisz.
- I ona powiedziała, że to jej kuzyn. Zawołała go. Wiesz jaki był zaskoczony jak mnie przedstawiła? Zapytał ‘Lilianna Anusiewicz? Rosjanka?’, a poległam już na starcie, bo odwróciłam się na pięcie i nawet nie usłyszałam jak się nazywa. Całe szczęście, że usłyszałam o nim rok później jak dostał jakąś nagrodę czy to dyplom. Mniejsza z tym. Milena, która od początku, tak jak ja, przyjaźniła się z Kubą, zaczęła się z nim spotykać. Ile mieli lat? Ona jako rok młodsza miała 17, on 18. Ona w wieku Krzysia, ja w wieku Kuby. Fajnie było. Kibicowało się im. Nawet z Krzysiem się jakoś lepiej poznałam. Łaziło się całą ekipą, całą grupą w góry, gdzie nogi poniosły. Ale jak chłopcy wyjeżdżali na zawody, zostawałyśmy we dwie, z Dorotką i czasami z Andrzejem, ale Andrzejowi nie w głowie były dziewczyny, ten też trenował jak głupi. 
- Albo z Jankiem. Tym co trenował siatkówkę – dopowiada Aniela
- Tak, ale on oderwał się najszybciej. Potem byłyśmy my z Dorotką, która szybko sobie odpuściła, Miętusy, Koty i Andrzej. A potem stała się najgorsza rzecz na świecie. Bo Milenie znudził się Kuba, a spodobał Maciek. Nienawidzili się z Kubą przez cały miesiąc po tych zrywaniach i powrotach. W końcu Milena była z młodszym, starszy poszedł w odstawkę. A po miesiącu znowu jej coś odwaliło. I ja jako dobra przyjaciółka powiedziałam, że robi głupotę. Tylko ubrałam to w nieco ostrzejsze słowa. Krytyka to dobra sprawa. Ale chyba tej krytyki było za dużo. Kuba jej wybaczył. A Maciek mnie znienawidził, bo tak mu to wytłumaczyła, że w końcu wyszło na to, że to wszystko było moja wina. Do tej pory nie mam z nim najlepszych relacji, wiesz dobrze. 
- I jego też puściła kantem – prycha ciotka, kręcąc głową.
- Dokładnie. Na ostatek poszedł Andrzej. Ciężko było tym bardziej, że już nie tylko ja na nią naskoczyłam. Wydawało mi się, że postąpiłam jak przyjaciółka. Bo nie powinno się pochwalać takiego zachowania. Tym bardziej, że przez nią traciłam innych przyjaciół. Krytyka była spotęgowana faktem, że... no co? Zazdrościłam jej. Normalna sprawa, była lepsza, bawiła się ludźmi podczas gdy ja nie zaznałam chociaż odrobiny tego co ona miała, a miała wszystko. Idealną rodzinę, urodę, facetów, których dosłownie zmieniała jak rękawiczki. No i możliwości. Kiedy dowiedziała się o związku z Krzyśkiem, rzuciła wszystko w cholerę, za co kolejny raz dostała parę ostrych słów na drogę... Wyjechała. Zero kontaktu, odezwała się po miesiącu. Zaskakująco miła. Przeprosiła. Powiedziała, że zmienia swoje życie. Że nie chce być taka jak wcześniej. Uwierzyliśmy jej. Przyjęliśmy to wszystko z ulgą. 
- Słusznie?
- Niezupełnie. To mógł być plan zemsty.
- Dlaczego?
- Kto wie... Ale ona jedna wiedziała gdzie i dlaczego miałam adres ojca. Być może wykorzystała tę wiedzę.
- Myślisz...
- To tylko domysły. Rozmawiałam o tym z Grzegorzem. Teraz trzeba dotrzeć do źródła.

***
Rozdział ostatni. Miało ich być więcej, ale sama sobie w tym przeszkodziłam. Gdybym pisała wszystko jednym ciągiem, wszystko byłoby w podobnym stylu. Nad epilogiem siedziałam kilka dni, zmieniając po dwa zdania. Szkoda kończyć, ale ja (niestety) nie mam zamiaru się całkowicie żegnać. Za tydzień o tej porze moje kolejne skoczne opowiadanie ujrzy światło dzienne ♥
Pozdrawiam i zapraszam!

4 komentarze:

  1. Łapią te słowa, które są z przeszłości, byąją jakoś połączyć z teraźniejszością. Ale pamiętają je oboje, wciąż umieją sobie bez namysłu odpowiedzieć. I wciąż coś między nimi jest, to widać. I dobrze. Chciałabym zeby się to dobrze skończyło, zeby juz na zawsze byli Lili i Krzyś, Krzyś i i Lili.
    I dobrze ze ona ma przy sobie kogoś takiego jak Aniela. Wysłucha i doradzi i dorzuci trafną obserwację. Mądra kobieta.
    A Milena? Charakteru nie zmieni tak na zawołanie. Szczególnie jeśli po prostu jest złą osobą. I być może wcale nie chce.
    Lili myśli trafnie, tak sądzę. A Grzegorz? Chyba uwierzył...? :)
    Czekam na epilog, choć wiem, ze to koniec. Smutne, ale przecież będziesz pisać dalej inne cuda :3

    OdpowiedzUsuń
  2. To o nowym opowiadaniu ma osłodzić nam fakt, że to juz ostatni rozdział tej perełki? Bo tak sobie myślę i doszłam do wniosku, że twoje opowiadania to prawdziwe perełki, tak ładnie wyróżniają się na tle innych opowiadań, są takie dojrzałe, nieraz smutne, a przede wszystkim prawdziwe. Wyjątkowe <3
    Jak to mawiała moja wychowawczyni z gimnazjum, prawda jak oliwa, na wierzch zawsze wypływa. W epilogu pewnie się okaże, czy te wszystkie wydarzenia to tylko bardzo nieszczęśliwy splot wydarzeń, czy intryga uknuta przez przyjaciółkę. Przyjaciółkę, która nie do końca była przyjaciółką. I która nie była dobrą osobą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dopiero co trafiłam na takie cudo, a Ty już o końcu mówisz? :'(
    Najważniejsze teraz, żeby wszystko się wyjaśniło i dobrze skończyło. Po tylu przejściach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, skończyłam nadrabiać dopiero teraz, a tymczasem Ty się zbierasz, żeby kończyć. No ładnie.
    Ale to nic. To jedno opowiadanie skutecznie przekonało mnie do tego, żeby śledzić Twoje kolejne dzieła :)
    Podejrzenia Lili są dość poważne, ale nie bezpodstawne. Całkiem prawdopodobne, szczerze mówiąc. Okropnie boli, gdy tak zawodzisz się na człowieku, którego uważałeś za swojego przyjaciela. Ale tak się zdarza. Ot, życie.
    Chciałam Ci podziękować, za Twoje miłe słowa u mojego Davida. Niezwykle przyjemne jest, kiedy ktoś tak po prostu wchłania Twoje opowiadanie, choć już dawno je zakończyłeś :)
    zapraszam tutaj - http://the-world-you-live-in.blogspot.com/ - na skoczne przygody :)
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń