sobota, 9 sierpnia 2014

EPILOG

„Ten który zwie się dziś
Twym przyjacielem
Jutro okradnie Cię
Sprzeda tajemnice”
Katarzyna Nosowska ~ Karą będzie lęk

Naciskasz brzęczyk. Czekasz tylko chwilę, aż w końcu drzwi się otwierają, a właściwie ostrożnie uchylają i w progu pojawia się Milena.
- Lili? Co Ty robisz w Zakopanem? Mogłaś zadzwonić – mówi, przywołując na twarz uśmiech.
- Porządkuję swoje życie – odpowiadasz bez zastanowienia – Pomyślałam, że możesz mi pomóc.
- Sprzedajesz mieszkanie? 
- Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Więc wracasz?
- W pewnym sensie – jest tą odpowiedzią zdumiona. Więc zepsuła Ci całe życie, a Ty nadal chcesz tu zostać? Niesamowita bestia. 
- Pomóc Ci się urządzić? Rozpakować? Bo właściwie nie wiem co rozumiesz przez taką wizytę jak dzisiejsza.
- Interesuje mnie tylko twoja intencja, kiedy podsunęłaś Krzyśkowi numer mojego ojca.
Patrzycie na siebie w milczeniu. Wiedziała, że w końcu odgadniesz.
- Zmieniłam się, poczekaj Lili - mówi cicho, jej oczy nienaturalnie błyszczą, ale nie czekasz i nie słuchasz więcej. Wiesz, że nigdy nie powinnaś słuchać.

Mikołaj odpuszcza, już nawet nie dzwoni. Po pewnym czasie dowiadujesz się, że po długich staraniach zdobył twój adres. Któregoś pięknego dnia spotykasz go nawet w Zakopanem. Biegnie gdzieś z kwiatami, poznaje Cię już z daleka i nawet zatrzymuje się, żeby się przywitać. Owe ‘gdzieś’ określa jako dom Mileny i wtedy jesteś pewna, że gdybyś nic nie zmieniła, straciłabyś wszystko. Nie czujesz się na siłach, żeby go przed nią ostrzegać. Już kilkakrotnie się na tym sparzyłaś. Życzysz mu tylko wszystkiego dobrego i na koniec przepraszasz. Tyle Ci zostało. Siedzieć cicho i przepraszać, nawet za to, co dzieje się zupełnym przypadkiem i nie masz na to wpływu. Jedyną ucieczką od złej passy jest Aniela. Po kilku miesiącach od twojego powrotu, nadal nie ufając nikomu oprócz niej, w porozumieniu z Krzysiem decydujesz się sprzedać mieszkanie. Ostatnia wizyta w czterech ścianach, które niegdyś były najbezpieczniejszym miejscem na świecie utwierdza Cię w przekonaniu, że dobrze robisz. Nie potrafisz tam przebywać. Strach paraliżuje Cię już na sam widok ulicy, na której mieszkaliście. I tak kończysz kolejny etap. Zabierasz swoje rzeczy i ponownie wprowadzasz się do domu Anieli. Do swojego domu. Pieniądze ze sprzedaży mieszkania przydają się. Jeden remont dobiega końca, kiedy postanawiacie rozbudować domek. 
- Szczęście jest działaniem – mówisz.
Trzymasz się tylko dzięki pracy, dzięki temu, że właśnie działasz. Jesteś potrzebna, wręcz niezbędna i dla Anieli stanowisz coś więcej niż tylko wsparcie. Zajmujesz swoje myśli tylko remontem, nie wiedząc, co będzie, kiedy ten dobiegnie końca. Dużo robisz samodzielnie, chociaż niezupełnie sama. Zgodnie z zapowiedzią, Kuba i Grzesiek angażują się w prace w Słodyczkach.  
- Szczęście jest niesieniem szczęścia – dopowiadasz sobie po pewnym czasie. To wszystko wiele znaczy dla Anieli. Otwiera nowe horyzonty. Daje nowe możliwości, nie tylko jeśli chodzi o finanse.
Pewnego dnia Aniela rzuca pomysł, który zmienia wszystko. 
Pewnego dnia jedziecie z Kubą po nowych mieszkańców starszej części domu Anieli. 
Pewnego dnia weranda rozbrzmiewa zachwytem małej Małgosi, gwarnym powitaniem mamy oraz Gabriela przez tubylców. 
Zaczynasz dostrzegać, że twoje życie wcale się nie skończyło, nawet nie zatrzymało, a tylko zmieniło swój bieg, swój kierunek, a chociaż spodziewałaś się zupełnie innego zakończenia, ta kontynuacja była jedną z najlepszych rzeczy, które kiedykolwiek mogłaś wymarzyć. 
Po nowych domownikach, w domu pojawia się i pies.
Małgosia swego czasu właśnie o psie marzyła.
- W końcu jesteśmy w górach – szepcze mama
- Ktoś musi pilnować tego naszego stadka – mówi Gabriel. Pies okrzyknięty dumnie Bestią, bryka po ogrodzie w ślad za piszczącą z uciechy Małgosią. 
Z Krzysiem widujesz się czasami. Wpadasz na treningi, kiedy tylko masz czas. Inną sprawą jest, że masz tego czasu naprawdę mało. Wkrótce dociera do Ciebie informacja, że Miętus z kimś się spotyka. Nie schodzisz na zawał, nie płaczesz, nie potrafisz sobie tego uzmysłowić, ale w pewien pokręcony sposób naprawdę to rozumiesz. Nie można być całkiem samotnym. Nie da się żyć bez tej drugiej osoby. Ale dopóki egzystujesz, budząc się i zasypiając z myślą o pracy, Ciebie to zdaje się nie dotyczyć.

“ Ranki zimowe zrobione są ze stali, mają metaliczny posmak i ostre krawędzie. W środę, o siódmej rano, w styczniu, widać, że świat nie został stworzony dla Człowieka, a na pewno nie ku jego wygodzie i przyjemności. ”
— Olga Tokarczuk

Ukojenie kiedyś w końcu przychodzi. Zastaje Cię przed lustrem, gdy opuszkami palców badasz blizny na czole. Zupełnie, jakbyś wciąż chciała się upewniać, czy stopniowo nie znikają. Na twarzy masz wyrytą swoją historię. Historię, której już się nie wstydzisz. Którą z każdym dniem próbujesz coraz bardziej zaakceptować. Wiesz, że to ostatecznie nigdy nie nastąpi. Nie liczysz na to. Chcesz tylko żyć jak człowiek, nie jak chodząca wizytówka gwałtu. 
- Opowiedz mi o tym niedźwiedziu – szepcze Małgosia, z ciekawością godną podziwu patrząc na twoje odbicie w lustrze. Postanawiasz, że kiedyś powiesz jej prawdę. Że ten niedźwiedź, to alegoria największego potwora na świecie – człowieka. 
- Już Ci opowiadałam – mówisz z uśmiechem – wczoraj, przedwczoraj...
- Ale już nie pamiętam – mruczy dziewczynka, łapiąc Cię za palce i usiłując zaciągnąć do pokoju.
- Gosia! – strofujesz, ale ona nagle puszcza twoją rękę, spoglądając ku fotelowi.
- Eeej! – rozpromienia się – Ty mi opowiedz!
- Nie mów do niego ‘ej’ – upominasz. Tak czy siak ona się do tego nie zastosuje. Znalazłszy sobie nową ofiarę, kontynuuje wysiłki, które i tak zakończą się ponownym opowiadaniem o wielkim, złym niedźwiedziu, który atakował ludzi na szlaku daleko od domu. Dla Gosi to ostrzeżenie, ale jednocześnie zachęta to ryzykowania wszystkim. Czy uwierzyłaby w historię o niedźwiedziu, który upatrzył sobie ofiarę i naszedł ją w jej własnym mieszkaniu?
- Mmmmm – rzucasz intrygująco – czujecie co zrobiła ciocia Aniela?
Małgosia zapomina o groźnym tatrzańskim miśku, z piskiem porzucając kolana swojego ulubionego bajkoopowiadacza. Nie tylko jej w smak są moskole ciotki Anieli... 
Wiatr gra za oknem, kiedy ów wielki, zły niedźwiedź niespodziewanie budzi się ze snu. Ale Ty już nie boisz się ani wielkich niedźwiedzi, ani okrutnych ludzi, od kiedy chroni Cię drugi człowiek, w przenośni i dosłownie najbardziej domowe zwierzątko na Ziemi.

KONIEC.

***
Na początku muszę wam powiedzieć, że żadnego opowiadania nie kończyłam z tak ciężkim sercem. Nie było ono jakoś szczególnie szczególne, nie wyróżniło się niczym nadzwyczajnym, ale być może sam fakt, że za bardzo rozwlekało się w czasie zadecydował o wyjątkowym przywiązaniu. 
Jeszcze przed wstawieniem epilogu przeczytałam całość. Miesiące pisania. Dziesiątki wątków, ale wśród nich kilka kluczowych. Sądzę, że domyślacie się z kim związała się Lili. Kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie, miałam w planach ponownie związać ją z Krzysiem. Ale później, dużo później zauważyłam, że ja sama nie potrafiłabym od nowa tak bardzo zaufać. 
Dziękuję wszystkim, którzy byli. Czytali i komentowali, motywowali, byli do końca, albo po tak długiej przerwie jaką zaserwowałam, po prostu przestali tu wracać. 
Pomysły mi się kończą, ale ochota na pisanie daje takie efekty jakie daje i dziś zapraszam was serdecznie do nieco innego świata, chociaż to nadal świat skoków narciarskich. 
Mam nadzieję, że <<coś nowego>> w moim wykonaniu również przypadnie wam do gustu. 
Pozdrawiam ♥

8 komentarzy:

  1. Tradycyjnie nie wiem, co napisać. A przez to, że serduszko mi pęka, nie wiem jeszcze bardziej.
    Zawsze, gdy czytałam rozdziału tutaj, czułam, że jest to coś więcej niż tylko opowiadanie. Tak pięknie opowiedziałaś historię człowieka, który myśli, że przegrał, człowieka słabego, który bardzo powoli i mozolnie znajduje w sobie siłę, odbija się od dna, walczy każdego dnia. I na koniec wygrywa.
    Podziwiam Lili. Po tych wszystkich przejściach udało jej się na nowo ułożyć sobie życie. Może nie będzie ono takie jak poprzednio, może będzie teraz ostrożniejsza i mniej ufna, ale na jakiś sposób będzie szczęśliwa.
    Ojej, a teraz sobie chwilę popłakusiam i pohasam czytać twoje nowe cudeńko, które, mam nadzieję, osłodzi moje łzy.
    Good job, kochana! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęście to działanie, szczęście daje działanie, bo chce się tworzyć, robić coś nowego, po prostu żyć. Dobrze, że Lili zamknęła przeszłość, udało jej się to zostawić za sobą, przestać się bać, co jest najważniejsze. Czas leczy rany, niby banał (a ja piszę tylko banały xD) ale to jednak prawdziwe słowa.
    Może miałaś rację? Nie wyszłoby im z Krzyśkiem, nie wiem, na pewno byłoby inaczej. Moze by się udalo, a moze istnialaby jednak ta bariera nieufności i przeszłości.
    Jak milo ze ułożyła sobie wszystko tez z rodziną. Dobrze miex przy sobie kogos bliskiego. Mala Malgosia jest kochana i życzę jej mimo wszystko lepszego losu niz ten Lili.
    Strzelam. Jest z Kubą? :D Czy też to Grzegorz?
    Dziękuję Ci za to opowiadanie i przepraszam, że nie stać mnie na komentarz na poziomie Twojego cuda. I biegnę czytać nowe.
    ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo trafiona analogia do niedźwiedzia, do złego miśka.
    Wybitnie trafna.
    To właśnie takie było, wybitne. Miło jest musieć pomyśleć nad tym, co się czyta, a nie tylko przyjmować wszystko jak leci i z góry znać zakończenie już po pierwszym rozdziale.
    Kiedy tylko zobaczyłam, że to epilog, pierwsze, co pomyślałam, to pewnie to, że znów zrobisz przerwę.
    Dlatego tak bardzo mnie cieszy ten link :)
    Serduszkuję razy tysiąc ♥♥♥
    [pnowakowski]

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie było, jest wyjątkowe. Nie chodzi tu tylko o formę, ale też o wszystkie rzeczy, które przydarzyły się Lili. Ojciec Potwór, Milena, Krzysiek, Grzesiek, Aniela, Gosia, Kuba...
    Podziwiam Lili za to, że poradziła sobie z tym wszystkim. Jestem z niej dumna, że doszła do tego, że Milena miesza w jej życiu - nie oszukujmy się wiele osób w życiu by tego nie spostrzegła. Podziwiam też jej stosunek do Krzyśka. Wiadomo, że nie można obarczać go winą, bo przecież nie wiedział. Jednak w jakiś sposób przyczynił się do krzywdy, która ją spotkała. To piękne, że w jakiś sposób mu wybaczyła (bo myślę, że to też w jakiś sposób było potrzebne), ale myślę, że zrozumiałe jest, że nie potrafiła z nim być, zaufać mu w taki sposób.
    Muszę powiedzieć, że mała Małgosia jest mistrzem tego opowiadania :) Zaskakującej jest to, że ta mała istotka wspominając o bolesnych wspomnieniach, nie przywołuje tego całego bólu.
    A tym jej "drugim człowiekiem" jest Kubuś, prawda ?
    Kubuś dobry na wszystkie zmartwienia :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę, że koniec.
    Nawet nie wiem, co napisać.
    Dziękuję Ci za tę historię. Była niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda. Być może nie da się już tak zaufać jak kiedyś, gdy to zaufanie zostało tak bardzo zawiedzione. Wiem, że w głównej mierze to Milena przyczyniła się do tej tragedii, ale jednak zawsze wspomnienie Krzyśka gdzieś tam będzie się łączyć ze wspomnieniem ojca i gwałtu. Niestety.
    A te pytania, które zadaje Gosia... One przerażają. Naprawdę. Jeśli zna się prawdziwą odpowiedź. A kiedyś, w przyszłości przerażą także ją.
    Piękne opowiadanie :)
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuj i bądź nominowany/a!
    Z racji tego, że Twoje opowiadanie znajduje się na spisie opowiadań o skoczkach narciarskich, ma możliwość zakwalifikowania się do pierwszej serii konkursu na Opowiadanie Roku 2014!
    Poproś swoich czytelników o nominację i sama nominuj swoje ulubione opowiadanie!
    Więcej: http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html

    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  8. 40 yrs old Web Developer II Inez Breeze, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like Catch .44 and Table tennis. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Ferrari 330 P3. zobacz tutaj

    OdpowiedzUsuń