- Nie trzeba było oglądać filmów do późna – wzrusza ramionkami, zapytana o to co robi. Na temat nie odpowiada wcale. Zabierasz jej lakier, zmywasz bordowy kolor, którym wysmarowała pół dłoni, trochę podłogi i samo opakowanko i ok. 9 jesteście gotowe. Nie wpadasz do mamy, zawozisz tylko małą do przedszkola i myślisz nad wytłumaczeniem, dlaczego jesteś spóźniona o ponad godzinę.
- Pralka zalała nam mieszkanie – wyrzucasz z siebie jednym tchem razem z ‘dzień dobry’, ‘przepraszam za spóźnienie’ i ‘oczywiście już idę na stanowisko, to się więcej nie powtórzy’. Nie wiesz tylko jak w autentycznej sytuacji z pralką wytłumaczyłabyś pralce, że nie należy się psuć o 6 rano.
Pracę masz niezłą. Naprawdę dobrą. Kelnerka w barze kawowym- spełnienie marzeń z dzieciństwa. Zawsze co prawda chciałaś mieć własny bar kawowy, albo chociaż kawiarenkę ukrytą w zacisznej uliczce, otoczoną oliwnikami i brzozami, gdzie byłoby wyjście do ogrodu zastawionego drewnianymi stolikami, każdy pod parasolem... Ale w zaistniałej sytuacji naprawdę nie masz, na co narzekać. Jest miło, ciepło, nawet gdyby się bardziej zaangażować w relacje ze współpracownikami, mogłabyś pokusić się o stwierdzenie, że rodzinnie też jest. Słodki biznes. Wielu jest amatorów kawy we Wrocławiu, wielu jest stałych klientów, wielu jest także nowych. Podobno, gdy się stoi na rogu kamienicy, można wyczuć aromat kawy z prawie drugiego końca ulicy. Nigdy nie miałaś ochoty tego sprawdzić. Przesiąkłaś aromatem i smakiem kawy, więc po co brnąć w skrajności?
Wychodzisz z pracy później niż zwykle, znowu jesteś spóźniona, Gabriel smętnie kiwa głową, podając torbę z zakupami i nawet nie pyta jak Ci minął dzień, chociaż zawsze pytał. Gosię odbierasz od cioci przeziębioną, po drodze gubisz torbę z zakupami, którą (jak sądzisz) gwizdnął jakiś menel. Jednego dnia wszystko się sypie.
- Cześć – dobiega z ławeczki, gdy z dzieckiem pod pachą brniesz przez deszcz w stronę klatki schodowej. Oglądasz się, przystajesz, dajesz małej klucz do mieszkania i odwracasz się w stronę ławki.
- Pomyślałem, że... – deszcz pada coraz mocniej. Dyskretnie ocierasz twarz z wody, żałując, że nie można sobie na nią założyć wycieraczek, które by nie zmywały makijażu. Spoglądasz na niego. Jest przygaszony, rozczarowany ciągłymi niepowodzeniami. Musiał siedzieć tu już dłuższy czas, bo woda wręcz wylewa mu się z rękawów płaszcza.
- Nie chcę, żebyś mnie nachodził – mówisz – Widujemy się codziennie, więc nie przychodź pod mój blok. Pracujemy razem, więc nie ma prawa zaistnieć między nami żadna zależność. Żadna zażyłość.
- Gryzie Cię to – zauważa przytomnie
- Bo nie żyję tak, jakbym chciała, chociaż już niedaleko temu życiu do ideału.
- Pomyśl jeszcze – uśmiecha się, a w oczach błyska mu iskierka nadziei. Odchodząc, odwraca się kilkakrotnie, by sprawdzić czy wciąż jesteś i za nim patrzysz. Trudno Ci wytłumaczyć samej sobie jakim darzysz go uczuciem. Jest miły, dobry, przystojny. Ale jednocześnie zbyt romantyczny. Zbyt ckliwy, wrażliwy, delikatniejszy nawet niż ty. A może to tylko pozory. Dobrze czujesz się w jego towarzystwie, to fakt. Ale nie potrafisz się zdobyć na nic ponad znajomość z pracy.
Wiesz, że jeśli stracisz kontrolę nad swoim życiem, stracisz szanse na odzyskanie dawnej stabilizacji.
***
- A Milena? Milena idzie z nami?
- Milena jest facetem?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- A jeśli zgadaliśmy się z CHŁOPAKAMI, to jak myślisz, czy Milena idzie?
- Nie – odpowiada, spuszczając głowę.
- Do czego potrzebna ci Milena?
- Mam do niej sprawę
- Mhm, chyba wiem jaką. Ale uwierz mi, że to nie przejdzie.
- Skąd wiesz?
- Że nie przejdzie? Bo już tego próbowałeś, Krzysiek. Tysiąc razy. I zachowujesz się jak dzieciak, chociaż jesteś starszy. Starszy i głupszy.
- Ale skąd wiesz?
- O liście? Bo od roku próbujesz się z nią skontaktować. A ja Ci mówię, że ona tu wróci. Wiesz dlaczego? Bo jest tu takie jedno mieszkanie, które stoi puste, od kiedy się rozstaliście i to mieszkanie jest waszą własnością. Ona będzie chciała odzyskać swój wkład w to mieszkanie i wtedy wróci.
- Masz rację, ale...
- List i tak wyślesz?
- Tak.
Ból przychodzi nocą,
układa się między poduszkami
i mierzwi Twoje włosy cicho szepcąc,
że nie masz nic, że nikt jutro nie zatęskni, że nikt nie czeka..
Nie zauważasz niczego nowego w swoim życiu. Mikołaj zachowuje się przyzwoicie, chociaż po spotkaniu pod blokiem stał się nieco bardziej małomówny, tak jakby nie chciał się narzucać i dać po sobie poznać, że odrzucenie jakoś szczególnie go dotyka. Poza tym wszystko jest po staremu, nawet w kwestii wyrabiania się w czasie wszystko wraca na właściwe tory. W domu panuje niezmącony niczym spokój. W niektórych rozmowach, które należy brać bardziej serio niż wszystko na to wskazuje, przewija się temat mieszkania. Mieszkania pozostawionego w Zakopanem na pastwę losu. Wiesz, że nie robią ci przez to na złość i nie wspominają o nim po to, żebyś się denerwowała. Nie pozwalają po prostu zapomnieć, że jest o co walczyć, żebyś się nie poddała ot tak. Żebyś nie zapomniała jak to jest, kiedy cały świat chce się przeciwstawić komuś tak słabemu jak ty.
- Nie mam siły iść – jęczy Małgosia, kiedy przebiegacie przez przejście dla pieszych – Nieś mnie.
- I co jeszcze? – parskasz śmiechem, mierzwiąc jej włosy.
- Znamy tego pana?- pyta nagle, palcem pokazując na Mikołaja maszerującego chodnikiem po tej stronie ulicy, na którą właśnie zmierzacie.
- Znamy.
- Lubisz go? – pyta Gosia, z uśmiechem, który wcale nie jest niewinny.
- Lubię – odpowiadasz po dłuższej chwili – A co?
- A nic – odpowiada rezolutnie czterolatka, ale obserwuje go do momentu, aż ten znika za rogiem. Wbiegacie w końcu na chodnik i skręcacie w przeciwną stronę. Czas wlecze się jak posłaniec szczęścia.
W pracy zmuszona jesteś niemalże targować się o kawę, którą powinien wydać Mikołaj, a który nie robi tego próbując droczyć się z Tobą i przy okazji umówić, co wyprowadza z równowagi dwie młodsze i jedną starszą kobietę, a jeszcze inną doprowadza do słów:
- No umów się z nim, dziecko, bo wam lokal zbankrutuje, a ja naprawdę potrzebuję dziś łyka kawy.
Chcąc nie chcąc macie już pewne trzy skargi na obsługę. Jeszcze jednej naprawdę wam nie potrzeba. Kiwasz głową, zupełnie bez przekonania. Mikołaj uśmiecha się zawadiacko i natychmiast zabiera za podawanie kawy. Nie odzywa się nawet słowem. Żałujesz, że dałaś się zmanipulować. Żałujesz, ale jednocześnie lżej ci na sercu, bo zrobiłaś krok w kierunku przyszłości, nie oglądając się za siebie.
- Słuchaj – mówi pod koniec, uprzątając syf, którego nie potrafił zwalczyć wcześniej, gdy klientela waliła drzwiami i oknami. Uśmiech cały czas błąka się po jego twarzy, ale on próbuje ten uśmiech powstrzymać. Przyglądasz mu się z zainteresowaniem, którego w tej sytuacji nie potrafisz ukryć.
- Słucham – zachęcasz.
- Wcale nie musisz... no wiesz. To było głupie zagranie – mówi, szukając zrozumienia w twoich oczach. W duchu usprawiedliwiasz go, bo sama wiesz jak bezwzględnie można dążyć do celu.
- Tak, było – wzruszasz ramionami – Następnym razem mógłbyś zagrać nieco taktowniej.
- Co powiesz na kawę? – unosi brew, a ten gest, wykonany prawdopodobnie w tym właśnie celu, wywołuje u Ciebie niespodziewany wybuch wesołości. Zastanawiasz się, co on takiego w sobie ma. Już wiesz- jest zupełnie inny niż Krzysiek.
***
- Mógłbyś dać w końcu spokój, nie sądzisz? Przez ten rok zmieniła siebie i swoje życie. Przez ten rok najprawdopodobniej zapomniała o tym, że istniejesz. Nadal chcesz się z nią kontaktować?
- Chciałbym. Chciałbym naprawić błąd.
- Niektórych błędów się nie naprawia. Nie da się. Zwyczajnie się nie da.
- Ten błąd jest do naprawienia
- To ty tak uważasz. A czy wiesz, co ona na ten temat myśli?
- Oświeć mnie
- Sama nie wiem
- Milena, jesteś jedyną osobą, którą mogę o to poprosić.
- Nie zwymyślałeś jej tam?
- CZY TY... – zaczyna, oburzony.
- Spoko, Krzysiu, spoko. Ale nie gwarantuję, że ona to tknie, a już na pewno nie, że przeczyta. Odpowiedzi w ogóle nie oczekuj.
- Ważne, żeby...
- Tak, tak. Ale to nic nie da.
- Cuda się zdarzają
- Nie aż takie, Krzysiu.
***
Mętlik mam w głowie, opóźnienia duże, ale będę nadrabiać.
#AllesGuteMorgi
#AllesGuteMorgi
Jej, jej, jej. Jakie to cudne. Ale czy takie błędy da się naprawić?
OdpowiedzUsuńOjej biedny Krzysiu. Beznadziejnie zakochany, liczący na cud. Ale każda miłość jakby nie patrzyć jest cudem, a próbować zawsze trzeba! I zdecydowanie jestem #TeamKrzysio, Mikołaj niech spada, choć sympatyczny się wydaje xd
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że do imienia Mikołaj mam sentyment, jak i również do nieśmiałych i delikatnych chłopców. Zwłaszcza, że oni koniec końców i tak zwykle okazują się wcale nie tacy nieśmiali i delikatni, tylko potrzebują poważnej okazji, żeby to pokazać światu.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek ten Mikołaj wydaje się być raczej ciężkim przypadkiem. Dziwne, że jeszcze walczy, skoro przecież dostał kosza, czy jakkolwiek by tego nie nazwać.
To jest w ogóle rozdział chłopców walczących,mimo sytuacji raczej beznadziejnych. Krzysiek jest jeszcze większym fenomenem, bo jednak rok czasu to bardzo dużo i wręcz w głowie się nie mieści, że on w ogóle jeszcze pamięta.
Pozdrawiam.
[piec-sekund]