Zastanawiałaś się kiedyś nad istotą śmierci?
Nie lubisz o niej słyszeć ani mówić, prawda?
Ale powiedz szczerze...
Zastanawiałaś się?
Więc jaka jest?
Czy przyjemna? Oo, na pewno przyjemna.
I na pewno nie masz czasu na delektowanie się tą przemijającą zagładą.
Bo wszystko ma swój koniec, nawet tak paradoksalne umieranie.
Jest taka sprawiedliwość na tym świecie, że każdy może umrzeć.
Czasami ta decyzja leży w jego własnym zakresie, czasami w woli czasu.
Nie ma recepty na umieranie.
Po skoku z piątego piętra możesz fartem przeżyć.
Skacząc dla zabawy, bez zamiaru umierania, możesz zginąć.
Nie ma recepty na życie, więc siłą rzeczy na umieranie też nie ma.
A jednak wydaje mi się, że znalazłam taką receptę.
Składa się z samych słów.
Słowa bolą.
Śmierć jest ucieczką od bólu, wiesz?
Słyszałaś kiedyś umierającą istotę? Kiedy wyje, charczy, walczy...
Wie, że umiera.
Boi się śmierci.
Czuje ją instynktownie.
Wczoraj widziałam umierające zwierzę.
Nie umierało ze starości, ani z wycieńczenia.
Umierało z wyboru, którego dokonał człowiek.
I wiesz co?
W tamtym momencie chciałam być tym umierającym zwierzęciem.
Płakałam, ale niezbyt długo.
Jest taka sprawiedliwość na tym świecie, że w końcu umiera każdy.
A śmierć przychodzi prędzej czy później.
Pociesza mnie myśl, że to stworzenie już nigdy nie będzie musiało cierpieć.
Zupełnie jak ja.
***
Jestem piękna.
Nawet pomimo blizny, ciągnącej się przez czoło i pół nosa, przecinającej czoło na pół pod pewnym kątem, który jest nie więcej niż ciekawy.
Jestem piękna, dlatego, że potrafię doceniać wszystko, co zostało mi dane.
Jest tego naprawdę niewiele.
Mojego piękna nie przyćmiewają wystające żebra – wystają, ponieważ jestem chuda. Jestem piękna, gdy patrzę w lustro. Mam ładne oczy.
Gdyby nie fioletowe sińce wokół nich, powiedziałabym, że są piękne. Tymczasem są jedynie ładne.
W lustro nieczęsto patrzę – jestem na tyle piękna, żeby radzić sobie bez niego.
Piękne kobiety nie potrzebują nic poprawiać, gdy wszystko jest doskonale.
Jestem jedną z tych kobiet, ale nie ubieram się przesadnie elegancko.
Zakładam znoszone dżinsy, żółty podkoszulek i adidasy. Nie są to oczywiście firmówki, tylko jakaś podróba, ale trzymają się nadzwyczaj długo. Zupełnie jak ja.
Jestem piękna, na swój sposób.
Mam piękny charakter.
Jestem skromna.
Mam w miarę dobry wzrok.
Szkoda, że nikt już tak nie patrzy.
I jestem zdesperowana.
Zdesperowana, bo chcę umrzeć.
Nie pytaj dlaczego.
Po prostu słuchaj.
Nie lubisz o niej słyszeć ani mówić, prawda?
Ale powiedz szczerze...
Zastanawiałaś się?
Więc jaka jest?
Czy przyjemna? Oo, na pewno przyjemna.
I na pewno nie masz czasu na delektowanie się tą przemijającą zagładą.
Bo wszystko ma swój koniec, nawet tak paradoksalne umieranie.
Jest taka sprawiedliwość na tym świecie, że każdy może umrzeć.
Czasami ta decyzja leży w jego własnym zakresie, czasami w woli czasu.
Nie ma recepty na umieranie.
Po skoku z piątego piętra możesz fartem przeżyć.
Skacząc dla zabawy, bez zamiaru umierania, możesz zginąć.
Nie ma recepty na życie, więc siłą rzeczy na umieranie też nie ma.
A jednak wydaje mi się, że znalazłam taką receptę.
Składa się z samych słów.
Słowa bolą.
Śmierć jest ucieczką od bólu, wiesz?
Słyszałaś kiedyś umierającą istotę? Kiedy wyje, charczy, walczy...
Wie, że umiera.
Boi się śmierci.
Czuje ją instynktownie.
Wczoraj widziałam umierające zwierzę.
Nie umierało ze starości, ani z wycieńczenia.
Umierało z wyboru, którego dokonał człowiek.
I wiesz co?
W tamtym momencie chciałam być tym umierającym zwierzęciem.
Płakałam, ale niezbyt długo.
Jest taka sprawiedliwość na tym świecie, że w końcu umiera każdy.
A śmierć przychodzi prędzej czy później.
Pociesza mnie myśl, że to stworzenie już nigdy nie będzie musiało cierpieć.
Zupełnie jak ja.
***
Jestem piękna.
Nawet pomimo blizny, ciągnącej się przez czoło i pół nosa, przecinającej czoło na pół pod pewnym kątem, który jest nie więcej niż ciekawy.
Jestem piękna, dlatego, że potrafię doceniać wszystko, co zostało mi dane.
Jest tego naprawdę niewiele.
Mojego piękna nie przyćmiewają wystające żebra – wystają, ponieważ jestem chuda. Jestem piękna, gdy patrzę w lustro. Mam ładne oczy.
Gdyby nie fioletowe sińce wokół nich, powiedziałabym, że są piękne. Tymczasem są jedynie ładne.
W lustro nieczęsto patrzę – jestem na tyle piękna, żeby radzić sobie bez niego.
Piękne kobiety nie potrzebują nic poprawiać, gdy wszystko jest doskonale.
Jestem jedną z tych kobiet, ale nie ubieram się przesadnie elegancko.
Zakładam znoszone dżinsy, żółty podkoszulek i adidasy. Nie są to oczywiście firmówki, tylko jakaś podróba, ale trzymają się nadzwyczaj długo. Zupełnie jak ja.
Jestem piękna, na swój sposób.
Mam piękny charakter.
Jestem skromna.
Mam w miarę dobry wzrok.
Szkoda, że nikt już tak nie patrzy.
I jestem zdesperowana.
Zdesperowana, bo chcę umrzeć.
Nie pytaj dlaczego.
Po prostu słuchaj.
***
Trzeba ratować biznes, tak? A do sezonu mniej niż tydzień, więc wrzucam prolog, przesadzony jak zawsze. Zapraszam do czytania, bywania tu co tydzień w niedzielę, mam nadzieję, że jeszcze ktoś pamięta :)
Pozdrawiam!
Niech ten sezon będzie tak wspaniały jak sobie wszyscy tego życzymy!
O tak, ratujmy ten biznes!
OdpowiedzUsuńNawet fragmentami o śmierci, jeśli uważasz,że konieczne.
Śnieg w nagłówku wygląda miło, a ja mam już nowe rękawiczki, więc możemy zaczynać z sezonem:)
[piec-sekund]
Ojej, jak dobrze czytać coś twojego <3
OdpowiedzUsuńWiesz co? Piszesz tak trudno i metaforycznie i to jest najpiękniejsze. Piszesz tak, że nie czytam i komentuję, piszesz tak, że czytam, próbuję rozkminić, komentuję, a potem nadal próbuję rozkminić. Piszesz wyjątkowo i to bardzo ciągnie. Ratuj biznes dalej, bo ja na to opowiadanie pisze się rękami i nogami <3
Coś w tym prologu sprawiło, że mam gęsią skórkę. Nie wiem czy to samo słowo "śmierć" które dość często się pojawiało, czy może bardziej sposób w jaki o niej piszesz. Ten tekst jest taki głęboki, przemyślany i ma w sobie coś z autentyczności. Pytania, na które nierzadko każdy z nas próbuje znaleźć odpowiedź, a które wciąż dla wielu pozostaje zagadką. Naprawdę mocny początek opowiadania? No właśnie, czy coś tak głębokiego i refleksyjnego może być " tylko" blogowym opowiadaniem - myślę, że nie. Myślę, że jeszcze nie raz przyjdzie nam tutaj przemyśleć wiele własnych spraw, spojrzeć na własne życie pod innym kątem i zastanowić się nad śmiercią, z którą najwyraźniej bohaterka już się oswoiła i do której niejako dąży swoim postępowaniem.
OdpowiedzUsuńCo do samej bohaterki, do jawi mi się tutaj jako dziewczyna wołająca o pomoc, niby pogodzona z własnym losem, ale wciąż czekająca na ratunek ze strony drugiego człowieka. Nie wiem czy słusznie, ale myślę, że ona jest anorektyczką i poprzez swoje zachowanie chce doprowadzić do swojej śmierci, która ostatecznie wyswobodzi ją z jej własnych kajdan.
Marzycielka